We wtorek, 27 listopada, Sąd Rejonowy w Częstochowie warunkowo umorzył postępowanie na okres jednego roku wobec matki pięcioletniego chłopca, który wpadł w szczelinę pomiędzy krawędzią peronu a ruszającym pociągiem. Kobieta objęta została kuratorskim dozorem i musi zapłacić symboliczną nawiązkę na rzecz swojego dziecka.
PISALIŚMY:
Częstochowa: 5-letnie dziecko wpadło pod pociąg. Matka stanie przed sądem
Dziecko wpadło pod pociąg z peronu. Matka przed sądem w Częstochowie
W postępowaniu Jolancie S. przedstawiono zarzut narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do 3 lat więzienia. Przesłuchana w charakterze podejrzanego Jolanta S. nie przyznała się do zarzucanego jej przestępstwa i wyjaśniła, że nie była w stanie przewidzieć zachowania dziecka.
- Sąd uznał, że oskarżona dopuściła się czynu polegającego na tym, że naraziła osobę będącą pod jej opieką na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, ale zrobiła to w sposób nieumyślny - mówiła we wtorek sędzia Katarzyna Gulbinowicz uzasadniając wyrok. - Niedbalstwo jakie można przypisać oskarżonej polega na tym, że powinna i mogła to przewidzieć. Zdaniem sądu oskarżona zachowała się nieostrożnie. Osoba dorosła, która przebywa z 5-letnim dzieckiem w pobliżu ruszającego pociągu, praktycznie przy linii określającej minimalną odległości jaką należy zachować od pojazdu, winna dołożyć wszelkich starań, żeby nie dopuścić przekroczenia przez osobę małoletnią zakreślonej linii ostrzegawczej. W sytuacji, gdy pociąg rusza, dziecko powinno być obserwowane przez rodzica, bacznie trzymane za rękę.
Sąd nie miał wątpliwości, że oskarżona dopuściła się zarzucanego jej występku, ale z winy nieumyślnej.
- Przypisanie oskarżonej działania umyślnego wymagało wykazania, że albo chciała dopuścić do tego zdarzenia, albo przewidywała taką możliwość, że jej syn wpadnie pod ruszający pociąg i godziła się na ten stan. Zdaniem sądu nie ma na to dowodów - dodała sędzia Katarzyna Gulbinowicz.
W dalszej części uzasadnienia wyroku sędzia podkreśliła, że materiał dowody w postaci nagrania z monitoringu wskazał, że oskarżona była zaskoczona całą sytuacją, a nawet zszokowana. Jej zachowanie było jednak na tyle rozsądne, że szybko wydostała dziecko z torowiska. Z kolei stężenie alkoholu w organizmie oskarżonej było niewielkie i zdaniem sądu nie miało większego wpływu na zaistnienie tej sytuacji. Chwilowe puszczenie ręki syna przez Jolantę S. wynikało natomiast raczej z chęci pomachania partnerowi, który przebywał w pociągu.
- Okoliczności popełnienia czynu nie budziły wątpliwości, ale wina sprawcy i społeczna szkodliwość czynu nie były znaczne - uzasadniała wyrok sędzia Katarzyna Gulbinowicz. - Dziecko nie doznało żadnych obrażeń fizycznych i nie było świadome istniejące zagrożenia. Matka jest silnie związana emocjonalnie z dzieckiem, a sytuacja która zaistniała na dworcu, odcisnęła piętno w jej psychice, co wynikało z jej oświadczeń złożonych na ostatniej rozprawie. Mówiła, że ta sytuacja wraca do niej i mocno to przeżywa.
Sprawa została umorzona. Wyrok jest nieprawomocny.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Około 1000 stanowisk do objęcia przez PiS w województwie śląskim
PiS przejął władzę na Śląsku, gdy Wojciech Kałuża zmienił partyjne barwy
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?